„Z opowieści umysłu dojrzałej kobiety”

Mam 47 lat jestem matką dwójki udanych „dzieciaków”, chociaż Marek i Adam zareagowali by na to stwierdzenie lekkim oburzeniem. To prawda, gubię perspektywę czasu – tak niedawno, wycierałam im nosy do chusteczki, opatrywałam zadrapania, dodawałam otuchy u dentysty i byłam dumna z koślawych laurek na Dzień Matki. A teraz? Teraz jest rano i właśnie w kuchni widzę trzech facetów w piżamowych spodenkach z dzianiny o nierównych nogawkach. Dwóch młodszych mężczyzn wisząc przy drzwiach od lodówki prowadzi właśnie twarde negocjacje dotyczące pierwszeństwa do pożarcia ostatniego kawałka kiełbasy. Trzeci, starszy mężczyzna siedzi przy stole  w kuchni i popija kawę, dynda jeszcze między snem, a jawą wolno zbiera myśli i przeciera oczy.    Taka scena odgrywa się w moim domu codziennie, z tą różnicą, że dzisiaj poczułam się jakbym pomyliła adres i weszła do nieswojego mieszkania. Przechodząc przez przedpokój dostrzegłam przemykającą w lustrze postać. Tak, to ja. Moje ciało odbijające się w lustrze wyraźnie nadgryzł upływający czas. Nie, żebym miała na co specjalnie narzekać, ale pamiętam też inne obrazy siebie z tego lustra. Szczerze… były lepsze i gorzej, bo już nie wrócą – strasznie wkurzające.     Z tej refleksji wybił mnie dźwięk, sygnał lodówki informujący o tym, że niechybnie ulegnie rozmrożeniu jeżeli nie zostanie zamknięta.  Mając na uwadze, że nie mam zamiaru rozpocząć dnia od szorowania podłogi w kuchni ruszyłam do boju. Adam i Marek zostali pozbawieni możliwości podejmowania decyzji o losach kiełbasy, która skończyła w postaci plastrów na kanapkach razem z serem i pomidorem. Uniosłam talerz z kanapkami i wtedy mnie oświeciło….ale, to był wybuch na słońcu, a nie jakaś tam żarówa.

W jednym momencie obraz męża i dorosłych synów pojawiający się na horyzoncie talerza z kanapkami uświadomił mi jedną rzecz: Nie chcę dłużej robić kanapek! Potem poszło jak lawina: Prać skarpetek! Czekać z obiadkami! Słuchać wymówek, paplanin, niekończących się strofowań. Mam dość, dość, naprawdę dość dostosowywania moich planów ciągle do czyiś potrzeb, bo tak właśnie jest od 25 lat.

Zabrałam talerz z kanapkami po drodze również zwinęłam dzbanek z kawą. Opuściłam kuchnię usiadłam w pokoju na sofie z nogami opartymi o fotel, włączyłam telewizor na program „kawa czy herbata” i zaczęłam zajadać kanapki popijając kawą. W kuchni pozostawiłam trzech dorosłych już w końcu facetów ze zdębiałymi minami. Ale śniadanie! Przepraszam moje śniadanie było wyjątkowe tego dnia. Najlepsze od 25 lat.

 

Kiedy przechodzimy w kolejny naturalny etap naszego życia jakim jest menopauza w umyśle kobiety rozkwita nowy świat, dziwny i niepoznany jak tajemniczy ogród. Jedne kobiety dostrzegają w tym świecie nowe perspektywy i przestrzeń do osobistego rozwoju, inne mogą się poczuć zagubione i przestraszone. Czasem drzwi do ogrodu stają się widoczne znad talerza kanapek lub w innej codziennej sytuacji, najważniejsze żeby ich nie przegapić.

Czas menopauzy to definiowanie swojej kobiecości według nowych reguł. Wreszcie mamy czas dla siebie, tętni w nas pełnym rytmem bogactwo doświadczeń, mądrość, a nie tylko wiedza, dojrzałość emocjonalna, zdrowy dystans do rzeczy nieważnych – jesteśmy silne, czy to nie jest piękne? Teraz stać nas na przyjęcie punktów widzenia, które nie były możliwe nawet przez dziesiątki ostatnich lat Okazuje się, że nie czujesz już tak silnego wewnętrznego nakazu pomagania i opiekowania się innymi, bez najmniejszej rekompensaty z czystym poświęceniem. I nic wokół nie zawala się z tego powodu. Stajesz się gotowa by podążyć za własnymi marzeniami.

 

autor: Anita Sajdak, psycholog

© Copyright Świat 2024